gru 13 2007

uczucia


Komentarze: 0

Bywają chwile, w których przyjaźń kończy się z pozoru, w których nic nie można zrobić ani powiedzieć tak, jakbyśmy tego chcieli. Jest tak wtedy, gdy człowiek po prostu "nie może" - nie może postępować tak, jak pragnął by z całego serca. Przykre są sytuacje, w których jest się tylko marionetką, bezwolną pacynką na sznureczkach...

Do niedawna byłam przekonana, że to my sami zawsze jesteśmy (mimo wszystko) panami własnego życia, gdyż to my podejmujemy ostateczne decyzje, od nas samych wszystko zależy... Niestety - wiem, że się myliłam...

Kiedyś wydawało mi się, że do nawiązania i utrzymania pięknej przyjaźni wystarczy obustronna wola dwojga przyjaciół - chęć "bycia przyjacielem", umiejętność wybaczania słabości, dostrzegania piękna w drugim człowieku, troska o jego dobro... W tym kontekście przyjaźń jest realnym pięknem, którego można dosięgnąć. I nawet jeśli przyjaciele nie są doskonali (każdy z osobna), to ich przyjaźń czyni ich (w sumie) bardziej idealnymi.

Jednak do zadzierzgnięcia nici przyjaźni i do jej utrzymania niezbędna wydaje się wolność osobowa człowieka - wolność, która pozwala troszczyć się o przyjaźń, rozwijać ją, kształtować. To przykre, że czasem tej podstawowej (wydawać by się mogło) wolności - po prostu brak.

Trzeba być wolnym człowiekiem - by móc działać tak, jak podpowiada serce i rozum - nie zaś inni, którzy (choćby chcąc najlepiej) usiłują myśleć i decydować za nas.

Może to, co właśnie napisałam nie jest specjalnie odkrywcze - ale wbrew pozorom - bardzo istotne.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz